Znają języki, posiadają dyplom (lub dyplomy) wyższej uczelni i bogate zainteresowania. Niektórzy z nich uczestniczyli w międzynarodowych wymianach studentów. Uczestniczyli w wielu szkoleniach i kursach. Ich losy są różne, jednak dla każdej biografii można znaleźć wspólny mianownik – są absolwentami, którzy nie mogą znaleźć pracy. Nazywani są straconym pokoleniem.
Pierwotnie mianem straconego pokolenia (ang. lost generation) określano osoby urodzone około 1898 roku, które uczestniczyły w I wojnie światowej. W dobie powszechnego bezrobocia absolwentów wyższych uczelni, którzy urodzili się w latach 80-tych, określenie to przeżywa obecnie swój renesans i posługuje się nim nawet Międzynarodowa Organizacja Pracy. Jeszcze kilka lat temu absolwenci wyższych uczelni uznani byliby za skazanych na sukces. Obecnie nikt nie ma złudzeń co do tego, że ich przeznaczeniem jest bezrobocie. W I kwartale 2011 roku blisko 20% absolwentów uczelni wyższych nie posiadało pracy.
STUDENTÓW CI U NAS DOSTATEK
Przyczyn bezrobocia wśród absolwentów szkół wyższych jest wiele, począwszy od uwarunkowań lokalnego rynku pracy, poprzez skutki minionego światowego kryzysu gospodarczego, a na indywidualnym losie i decyzjach jednostki kończąc. Jednym z istotnych, ale często przemilczanych czynników determinujących stopę bezrobocia jest poziom aspiracji edukacyjnych młodzieży. Uczniowie gimnazjów coraz częściej wybierając szkołę średnią, decydują się na wybór liceum ogólnokształcącego (w styczniu 2007 roku nieco ponad połowa uczniów deklarowała chęć kontynuowania nauki w liceum ogólnokształcącym, z każdym rokiem procent ten wzrasta), które – de facto – nie przygotowuje do wykonywania żadnego zawodu, w przeciwieństwie do zasadniczych szkół zawodowych i technikum. Dalszą drogą kształcenia dla absolwentów liceum są szkoły policealne i uczelnie wyższe, które uznawane są za bardziej prestiżową instytucję oświatową i tym samym są częściej wybierane. Tak duży popyt na tego typu usługi edukacyjne wpłynął na powstawanie prywatnych uczelni wyższych, których oferta kierunków i specjalności staje się coraz bardziej zróżnicowana.
W związku ze wzrostem liczby wyższych uczelni różnego typu (uczelnie humanistyczne, przyrodnicze, techniczne, medyczne, artystyczne, medyczne itd.), liczba absolwentów ustawicznie rośnie. Nasycenie rynku pracy absolwentami, powoduje spadek wartości posiadanego dyplomu. Obecnie tytuł magistra posiada dużo mniejsze znaczenie, aniżeli bycie abiturientem w czasach powojennych. Jednocześnie studenci borykają się ciągle z mitem niesamowitej kariery i jeszcze bardziej zdumiewających zarobków po ukończeniu studiów. Miesiące, a nawet lata bezowocnego poszukiwania pracy jest gwałtownym zderzeniem z rzeczywistością, które budzi rozgoryczenie, rezygnację oraz stopniowe, ale stałe obniżanie się aspiracji i motywacji do szukania pracy.
ABSOLWENT SPISANY NA STRATY?
Sytuacją nieco groteskową jest przesycenie rynku pracy osobami z wyższym wykształceniem, przy niedoborze absolwentów zasadniczych szkół zawodowych i techników. Do grupy zawodów deficytowych, a więc tych, których najbardziej brakuje na rynku pracy, należą m.in. kierowcy, spawacze, sprzedawcy, elektrycy czy operatorzy maszyn, a więc zawody i specjalności, do których wykonywania wystarczy średnie wykształcenie. W grupie zawodów nadwyżkowych, czyli tych, których przedstawicieli było zbyt wielu w stosunku do zapotrzebowania na rynku pracy, znalazły się takie zawody jak: lekarz, historyk czy politolog – są to zawody wymagające wyższego wykształcenia. Pomimo spadku zapotrzebowania na absolwentów poszczególnych kierunków studiów, uczelnie nie ograniczają liczby przyjmowanych studentów, wobec tego na rynek pracy corocznie wkraczają kolejne setki absolwentów z nikłymi szansami na podjęcie pracy.
Kolejnym mankamentem rzutującym na losy członków straconego pokolenia jest ich… wiedza. Absolwenci opuszczają mury uczelni przeteoretyzowani – choć mają często i bogatą wiedzę, nie potrafią zastosować jej w praktyce, bądź też są na tyle mocno związani ze sztywnymi algorytmami postępowania wyuczonymi podczas studiów, że mają problemy z elastycznym podejściem do zmieniających się sytuacji w życiu zawodowym.
Pokutuje również panująca jeszcze do niedawna opinia, że obowiązkowe praktyki studenckie są czymś niepotrzebnym i zabierającym czas. Wobec tego, praktyki ograniczały się do znalezienia osoby, która mogłaby przybić pieczątkę na uczelnianych formularzach i napisania sprawozdania z zajęć, które nigdy się nie wykonało. Tym sposobem student odbywał fikcyjne praktyki, z których nie wynosił żadnego doświadczenia, jakże istotnego w procesie poszukiwania pracy.
Niechęć do odbywania praktyk ma źródło również w przekonaniu, że dyplom licencjata, magistra czy inżyniera jest gwarantem wysokich i dobrze płatnych stanowisk. Rzeczywistość jest jednak inna. Warunkiem zdobycia dobrej pracy jest odpowiednie do niej przygotowanie, poparte wiedzą i doświadczeniem. To ostatnie można zdobyć – przede wszystkim – poprzez odbywanie praktyk, w zdecydowanej większości bezpłatnych. Praca za darmo często odstrasza młodych ludzi, jednak eksperci zajmujący się zatrudnieniem i pracodawcy uznają odpowiednią praktykę za warunek niezbędny do podjęcia pracy w zawodzie.
IDĄ ZMIANY
Jesteśmy świadkami znaczących przeobrażeń w mentalności Polaków. Jeszcze do niedawna posiadanie dyplomu wyższej uczelni wiązało się z prestiżem, uznaniem, dobrym stanowiskiem i wysokimi zarobkami. Przeświadczenie to zakorzenione w świadomości społeczeństwa ma się nijak do współczesnych realiów. Rynek pracy i gospodarka są dynamicznymi tworami, które zmieniają się szybciej niż system edukacji i społeczne przekonania. Pojawia się więc bolesny dysonans pomiędzy oczekiwaniami a rzeczywistością – stąd wynika rozczarowanie i nieumiejętność poradzenia sobie z sytuacją, gdy pomimo wszechstronnego wykształcenia, nie można znaleźć odpowiedniej pracy.
Absolwent, który pozostaje długotrwale bezrobotny powinien wziąć pod uwagę zmianę w swoim nastawieniu – ograniczyć oczekiwania względem pracodawcy, a jednocześnie więcej wymagać od samego siebie, ponieważ – jak pokazuje rzeczywistość – tytuł magistra nie jest równoznaczny z byciem specjalistą, który może dyktować warunki podczas rozmowy w sprawie pracy. Nie oznacza to jednak, że student powinien wyzbyć się wszelkich oczekiwań. Należy cenić swoje zdolności, umiejętności i czas, jednak powinno się te wszystkie elementy traktować jako środki inwestycyjne, które można zainwestować mniej lub bardziej trafnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz